Ogłoszenia parafialne:
-Pytania do postaci, do mnie? Tutaj: http://ask.fm/Caliope14
-Jeszcze tylko epilog i koniec. :>
-Na dole bloga pojawiła się ankieta, już dawno co mam pisać po skończeniu. Nowe opowiadanie o Larry'm, czy może 2 sezon tego opowiadania? Głosujcie w ankiecie!
Enjoy!
___________________________________
Bill, Johannah i Anne świetnie przyjęli
wiadomość o zaręczynach ich dzieci. Ale był jeden problem. Matka Harry’ego nie
wiedziała o Nissilum. Trzeba było jej o tym powiedzieć. Ale czy uwierzy?
-Bo
chodzi o to, Anne, że… ja jestem… - Louis głośno wypuścił powietrze z ust.
–Jestem z innego świata.
-Jak
to z innego świata? O czym Ty, mówisz Louis? – zaśmiała się gorączkowo Anne.
-Pochodzę
z Nissilum, świata nieśmiertelnych. Jestem księciem, a moi rodzicie władają tym
światem. Jestem anioło-wilkołakiem. – wytłumaczył. Starał się, aby jego ton
głosu był w miarę spokojny, ale cały drżał. Anne zatkało. Uwierzyła?
-Mamo?
– odezwał się cicho Harry, wpatrując w zamyśloną i całkowicie oszołomioną
matkę.
-Wszystko
okeej. – odezwała się jak najbardziej spokojnie. –Będę mogła odwiedzić to
miejsce? – zapytała.
-Oczywiście.
– odparł Lou. –Moi rodzicie bardzo chcą Cię poznać. – uśmiechnął się
przenikliwe.
-Harry…
- zaczęła Anne, wpatrując się w swojego jedynego syna. –Twój ojciec stamtąd
pochodził. Był Aniołem.
Nastolatek
zamarł. Jego ojciec nieśmiertelny? Nieśmiertelny Anioł z Nissilum?
-Jak
to? – zdziwił się.
-Poznałam
Twojego ojca na studiach. W końcu powiedział mi prawdę i zaprowadził do
Nissilum. To piękne miejsce. Ty też tam już byłeś, prawda?
-Tak,
mamo.
-Więc
sam wiesz o czym mówię. Spędziliśmy tam namiętną noc, stąd wziąłeś się Ty… -
mówiła. –Rano, kiedy się obudziłam byłam już w domu, we własnym łóżku, jak się
później okazało, w ciąży. Już nigdy więcej nie spotkałam Twojego ojca.
-Dlaczego
mi nie powiedziałaś? – zapytał z lekkim wyrzutem.
-Nie
uwierzyłbyś mi. – westchnęła. Harry jej przytaknął po chwili zastanowienia.
–Więc… Kiedy się tam udamy?
-Możemy
nawet teraz. – odpowiedział Lou.
-Świetnie.
– uśmiechnęła się delikatnie i wstała od stołu, kierując się do sypialni w celu
przygotowania się.
-Wiedziałeś
o tym? – szepnął Harry do swojego narzeczonego.
-Nie
miałem bladego pojęcia. – odpowiedział również szeptem.
*Parę
godzin później, Nissilum*
-Synu… - westchnął
Eric.
-Tato… - sapnął Harry
ze łzami w oczach. Gwałtownie rzucił się na szyję swojego ojca. Tak bardzo mu
tego brakowało. Po chwili się od niego odsunął.
-Tato, poznaj
Louis’ego. Mojego… - zaciął się na chwilę, spoglądając na chłopaka obok siebie.
Chwycił go pewnie za rękę. –Mojego narzeczonego. – odparł z dumą. Eric zamrugał
nerwowo, ale uśmiechnął się szczerze.
-Znamy się. – odezwał
się Lou. –Eric jest doradcą mojego ojca.
-Zgadzam się. –
uśmiechnął się przenikliwe ojciec Harry’ego.
*Miesiąc
później*
Przygotowania do ślubu Larry’ego – jak ich
fortunnie nazwała wiedźma Cassie - ruszyły pełną parą. Anne i Eric zeszli się,
a Bill z Johannah pogodzili się z faktem, iż ich jedyny syn jest
homoseksualistą. Za dwa miesiące mieli stanąć w Nissilum przed ślubnym
kobiercem, oraz połączyć oba światy: śmiertelników i nieśmiertelników.
*Miesiąc
później*
-Stresuję
się, Lou. Został jeszcze miesiąc. – wyznał Harry.
-Czym tu się
stresować? Wreszcie będziemy formalnie małżeństwem. Nie cieszysz się? –
wypowiedział Louis.
-Oczywiście, że się
cieszę, tylko… - zaciął się. –Nie wiem jak to będzie…
-Nie rozumiem. –
zmarszczył brwi w niezrozumieniu.
-Ja też nie. – Hazz
uśmiechnął się niepewnie.
-Wszystko będzie
dobrze, kochanie. – szepnął.
-Wiem. – zapewnił go.
–Wiem to…
-Hazz… - zaczął Lou.
–Kocham Cię, to po pierwsze… - tutaj Harry uśmiechnął się szeroko w zrozumieniu.
–A po drugie… Nie ma się czym zamartwiać, albo denerwować!
*Retrospekcja*
Jak każda para – mieli swoje gorsze dni, kiedy
się kłócili. I taki był właśnie ten. Jeden drugiemu starał się jak najbardziej
uprzykrzyć dzień. Louis wybrał się na zakupy z kumplem – Liam’em, którego
poznał całkiem niedawno, a Harry – z Perrie.
Louis przymierzając brązowe rurki i czarny
t-shir z nadrukiem wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Postanowił zrobić
krok do tyłu, ale zapomniał, że stoi za nim stołek i potknął się.
W ostatniej chwili poczuł jak czyjeś ręce go
obejmują. Zaskoczony zamknął oczy, nie chcąc patrzeć na swojego wybawiciela,
gdyż wstyd, że był facetem i się potknął obezwładnił go całkowicie.
-Wiem,
że to przyjemność wpadać na kogoś takiego jak ja, ale jestem tylko człowiekiem.
– zapewnił znajomy głos. Louis natychmiast otworzył oczy, i pożałował, ze jest
niewidomy.
-Puść
mnie. – rozkazał, czując dłonie chłopaka na plecach.
-Jesteś
pewien? – drażnił się z nim. –Mogę puścić, ale spadniesz na podłogę.
Zazgrzytał
zębami, wiedział, że ma rację, ale godność nie pozwalała mu się poddać.
-Więc
postaw mnie. – wycedził, szarpiąc się, ale z każdą kolejną próbą miał wrażenie,
że zapada się coraz głębiej. Poddał się. –Harry, odwal się!
-Ochochocho.
– zniżył głos, mocniej zaciskając dłonie na tali chłopaka. Wiedział, że nie
sprawia mu to przyjemności, więc miał okazję, aby uprzykrzyć dzień brunetowi.
–To tak dziękujesz swojemu bohaterowi?
-Bohaterowi?
Chyba żartujesz. – prychnął. –Puść mnie!
-Puszczę,
jak podziękujesz. – oznajmił chytrze.
-Nie.
-To
nie puszczę.
-Styles!
– krzyknął, zwracając na siebie uwagę sprzedawczyni, która stała niedaleko i
wpatrywała się w nich z dziwnym wyrazem twarzy. –To boli. – skłamał, aby
skruszyć jego serce.
-Podziękuj…
-Dobra.
– poddał się. –Dziękuję.
-Lepiej.
– zauważył z kpiną. –Było tak trzeba od razu.
Tak, jak obiecał, postawił go na nogi, i
dopiero wtedy zwrócił uwagę, co ma na sobie Louis. Otworzył usta, aby rzucić
ciętą ripostę, ale się powstrzymał, gdyż wszystkie natychmiast uciekły mu z
głowy. Zamiast tego wpatrywał się w bruneta jak w obrazek. Obcisłe rurki, które
idealnie podkreślały jego zgrabne nogi i tak samo obcisła koszulka, zwaliły do
z nóg. Przez chwilę chciał się zbliżyć i dotknął jego nagiego ciała, poczuć
jego bliskość po raz kolejny.
-Co
się gapisz? – żachnął się. –Nigdy nie widziałeś chłopaka w spodniach i
koszulce?
-Widziałem.
– szepnął. –Ale nie takiego przystojnego.
-Co?
-Nic.
– skapitulował, otrząsając się. O nie!
Nie dam się tym razem! Krzyknął w myślach, zaciskając dłonie w pięści. –Powinieneś
się cieszyć, że przechodziłem obok i uratowałem Ci tyłek. – dodał wrednym
tonem.
-Tak
i może jeszcze mam zacząć klaskać? – spytał z sarkazmem. Zazwyczaj nie był taki
wredny, ale jak głosi powiedzenie śmiertelników: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
-Przydałoby
się. – rzucił, odwracając się i odszedł.
-I jak
tam w muzeum?- zapytał Louis, wchodząc do pokoju, jak zawsze nie pukając.
-Mógłbyś chociaż raz
zapukać?- poprosił słabym głosem. Nie chciał się kłócić, nie miał na to siły,
ani chęci.
-Kiedyś na pewno… -
wzruszył ramionami, siadając na łóżku chłopaka, jakby był u siebie. -Zapytałem
o coś...
-A od kiedy
interesuje Cię moje zdanie?- zapytał kpiąco. -Fajnie było… - dodał widząc błysk
w oczach bruneta, które tylko czekały na sytuację, w której mogą rozpocząć
bitwę.
-Aha… - westchnął,
kładąc się na łóżku.
-Hey, hey! –
krzyknął, wstając z krzesła. -Złaś z mojego łóżka! - rozkazał, podchodząc do
krawędzi materaca.
-Nie chcę mi się...
wygodne masz te łóżko...
-Wiem, już raz do
niego wlazłeś bez pozwolenia. - zauważył, przypominając sobie noc, kiedy spał i
się obudził, bo chłopak pomylił pokoje.
-Tak tylko, że wtedy
nie byłem w pełni świadomy tego, co robię... – odparł, wzruszając ramionami.
-A co teraz jesteś? -
zapytał pobłażliwym głosem, kręcąc głową.
-Tak. - skwitował,
zdecydowany. Harry już chciał coś powiedzieć, kiedy Lou w ułamku sekundy poruszył
się i pociągnął go za rękę. Nie spodziewając się takiego zagrania, zachwiał się
i wylądował na chłopaku.
-Co Ty... - zaczął,
chcąc się wyrwać, ale brunet był szybszy. Chwycił go za nadgarstki i przewrócił
tak, że teraz On leżał na Nim.
-Tak powinno wyglądać
nasze pierwsze spotkanie i pierwsze spanie ze sobą... oczywiście, bez żadnych
podtekstów. - dodał szybko, widząc, że już chce coś powiedzieć.
-Super… - westchnął,
czując nacisk ciężaru ciała Tomlinson’a, na swoim ciele.- Możesz już mnie
puścić i ze mnie zejść?
-Zastanowię się...
-To poczekam. -
zauważył z uśmiechem. -Ty myśleć nie umiesz... – rzucił.
-Ja? - oburzył się,
przybliżając swoją twarz tak, że dotknęli się nosami. - Ja cały czas myślę,
tylko wiesz...
-Czasem Ci się nie
chcę? - wtrącił, poruszając się, gdyż już nie mógł wytrzymać takiej pozycji. -
Złaś ze mnie, ciężki jesteś...
-No nie! - potrząsnął
głową, patrząc w jego oczy. - Nie dość, że mnie obrażasz, że nie myślę to
jeszcze, że gruby jestem!? Wiesz, dziewczyny nie narzekają na moją wagę.
-Bo może przy Tobie
nie myślą... - jęknął, próbując odwrócić głowę w inną stronę. Nie mógł wciąż
patrzeć w oczy Louis’ego, bo sam by przestał irracjonalnie myśleć. Zapach
perfum chłopaka, już dawno go otumanił. Nie mógł pozwolić, aby całkowicie się
wyłączył.
-Możliwe... choć Ty
do nich nie należysz...
-To dobrze, że tak
myślisz... – rzucił. -Zejdź ze mnie i z mojego łóżka… - poprosił cicho,
wiedząc, że i tak go nie posłucha. No i miał kolejny raz rację. Tommo słysząc prośbę,
puścił jego dłonie, aby się o nie oprzeć. -No i na co się gapisz?- zapytał
sfrustrowany.
-Na Ciebie. –
odpowiedział, wzruszając ramionami. -Ładnie się rumienisz...
-Nie wierzę! – krzyknął
- Sam Louis Tomlinson powiedział mi komplement! Muszę to gdzieś zapisać
normalnie...
-To zapisz również to…
- szepnął, przybliżając swoje usta do ust Loczka, całując je. Brakowało mu
tego, przez cały dzień kłótni i dogryzania sobie wzajemnie.
*Koniec
retrospekcji*
-Nie lubię, kiedy się
kłócimy… - powiedział Louis, wpatrując się w zielone tęczówki swojego
narzeczonego.
-Ja też nie. –
stwierdził, siadając obok chłopaka, na łóżku. Przybliżył swoją twarz do jego
policzka i musnął go. Lou odwrócił głowę w jego stronę i pocałował delikatnie
usta. Harry przymknął oczy, oddając pieszczotę.
11 komentarzy:
Jakie to genialne kocham twojego bloga i to opowiadanie:D jesteś świetna i podziwiam cię <3.
Awwwwwwwww, jakie słodkie! *-* Ale nie do porzygu, tak delikatnie. :D
Genialne jak zwykle. Podobały mi się te retrospekcje. :D
Weny życzę i czekam na next! ;)
<3 xxxxx
@LouLightMyWorld
awwwwwwww, jaki słodki, boże podoba mi się strasznie, czekam na kolejny <3
{rockme-onedirection.blogspot.com
DAWAJ NASTĘPNY!!!
kocham to!
Wow, jestem w szoku, po tym jak przeczytałam, że ojciec Harrego pochodzi z Nissilum. Fajnie to wymyśliłaś. Dobrze, że znów są z Annie razem, Harry ma ojca i to wszystko dzięki Lou, który zaczął nawiedzać go w snach. ;3
shouldletyougo.blogspot.com
Kocham to <3 najlepsze opowiadanie jakie czytałam :*
ooo <3 słooooodziaki *--*
śliczny, cudowny i mega uroczy rozdział! :D
buźki,i do następnego!
@MalwaMalwina
słodkie! i wielkie zaskoczenie, że ojciec Harry'ego jest z Nissilum.. jednym słowem rozdział świetny :)
@StylesAggie
Ssssuuuuppppeeeerrrrr
Czad ze Harry niał ojca anioła :*
Świetne !!! Jak czytam niektór blogi to szybko mi się nudzi i nawet czasem nie doczytuje do końca rozdziału, ale z twoim blogiem tak nie jest wręcz przeciwnie, preczytam rozdział i chce wiecej... i więcej....i więcej... XD
Wpadłam tutaj przez przypadek. Ale muszę Ci powiedzieć, że ten przypadek jest dla mnie najlepszym, co dzisiaj mi się przydarzyło! Uwielbiam to, jak piszesz, opisujesz.. Momentami chciałam płakać, ale to już twoja wina! :D Doprowadzasz mnie czasem do łez! :D Powinnaś się cieszyć z tego powodu, bo należę do osób, które są mało uczuciowe :> Nie mogę się doczekać nowego rozdziału.. Z rozdziału na rozdział chcę tego opowiadania więcej! :D
Zapraszam również do mnie, gdzie piszę o Larry'm : >
http://a-love-story-of-larry-stylinson.blogspot.com
Prześlij komentarz