sobota, 24 listopada 2012

10 - Nie lubię, kiedy się kłócimy.

Witojcie! :D Jestem z 10 rozdziałem. :3
Ogłoszenia parafialne:
-Pytania do postaci, do mnie? Tutaj: http://ask.fm/Caliope14
-Jeszcze tylko epilog i koniec. :>
-Na dole bloga pojawiła się ankieta, już dawno co mam pisać po skończeniu. Nowe opowiadanie o Larry'm, czy może 2 sezon tego opowiadania? Głosujcie w ankiecie!
Enjoy!
___________________________________

 Bill, Johannah i Anne świetnie przyjęli wiadomość o zaręczynach ich dzieci. Ale był jeden problem. Matka Harry’ego nie wiedziała o Nissilum. Trzeba było jej o tym powiedzieć. Ale czy uwierzy?
-Bo chodzi o to, Anne, że… ja jestem… - Louis głośno wypuścił powietrze z ust. –Jestem z innego świata.
-Jak to z innego świata? O czym Ty, mówisz Louis? – zaśmiała się gorączkowo Anne.
-Pochodzę z Nissilum, świata nieśmiertelnych. Jestem księciem, a moi rodzicie władają tym światem. Jestem anioło-wilkołakiem. – wytłumaczył. Starał się, aby jego ton głosu był w miarę spokojny, ale cały drżał. Anne zatkało. Uwierzyła?
-Mamo? – odezwał się cicho Harry, wpatrując w zamyśloną i całkowicie oszołomioną matkę.
-Wszystko okeej. – odezwała się jak najbardziej spokojnie. –Będę mogła odwiedzić to miejsce? – zapytała.
-Oczywiście. – odparł Lou. –Moi rodzicie bardzo chcą Cię poznać. – uśmiechnął się przenikliwe.
-Harry… - zaczęła Anne, wpatrując się w swojego jedynego syna. –Twój ojciec stamtąd pochodził. Był Aniołem.
Nastolatek zamarł. Jego ojciec nieśmiertelny? Nieśmiertelny Anioł z Nissilum?
-Jak to? – zdziwił się.
-Poznałam Twojego ojca na studiach. W końcu powiedział mi prawdę i zaprowadził do Nissilum. To piękne miejsce. Ty też tam już byłeś, prawda?
-Tak, mamo.
-Więc sam wiesz o czym mówię. Spędziliśmy tam namiętną noc, stąd wziąłeś się Ty… - mówiła. –Rano, kiedy się obudziłam byłam już w domu, we własnym łóżku, jak się później okazało, w ciąży. Już nigdy więcej nie spotkałam Twojego ojca.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał z lekkim wyrzutem.
-Nie uwierzyłbyś mi. – westchnęła. Harry jej przytaknął po chwili zastanowienia. –Więc… Kiedy się tam udamy?
-Możemy nawet teraz. – odpowiedział Lou.
-Świetnie. – uśmiechnęła się delikatnie i wstała od stołu, kierując się do sypialni w celu przygotowania się.
-Wiedziałeś o tym? – szepnął Harry do swojego narzeczonego.
-Nie miałem bladego pojęcia. – odpowiedział również szeptem.

*Parę godzin później, Nissilum*
-Synu… - westchnął Eric.
-Tato… - sapnął Harry ze łzami w oczach. Gwałtownie rzucił się na szyję swojego ojca. Tak bardzo mu tego brakowało. Po chwili się od niego odsunął.
-Tato, poznaj Louis’ego. Mojego… - zaciął się na chwilę, spoglądając na chłopaka obok siebie. Chwycił go pewnie za rękę. –Mojego narzeczonego. – odparł z dumą. Eric zamrugał nerwowo, ale uśmiechnął się szczerze.
-Znamy się. – odezwał się Lou. –Eric jest doradcą mojego ojca.
-Zgadzam się. – uśmiechnął się przenikliwe ojciec Harry’ego.

*Miesiąc później*
 Przygotowania do ślubu Larry’ego – jak ich fortunnie nazwała wiedźma Cassie - ruszyły pełną parą. Anne i Eric zeszli się, a Bill z Johannah pogodzili się z faktem, iż ich jedyny syn jest homoseksualistą. Za dwa miesiące mieli stanąć w Nissilum przed ślubnym kobiercem, oraz połączyć oba światy: śmiertelników i nieśmiertelników.

*Miesiąc później*
 -Stresuję się, Lou. Został jeszcze miesiąc. – wyznał Harry.
-Czym tu się stresować? Wreszcie będziemy formalnie małżeństwem. Nie cieszysz się? – wypowiedział Louis.
-Oczywiście, że się cieszę, tylko… - zaciął się. –Nie wiem jak to będzie…
-Nie rozumiem. – zmarszczył brwi w niezrozumieniu.
-Ja też nie. – Hazz uśmiechnął się niepewnie.
-Wszystko będzie dobrze, kochanie. – szepnął.
-Wiem. – zapewnił go. –Wiem to…
-Hazz… - zaczął Lou. –Kocham Cię, to po pierwsze… - tutaj Harry uśmiechnął się szeroko w zrozumieniu. –A po drugie… Nie ma się czym zamartwiać, albo denerwować!

*Retrospekcja*
 Jak każda para – mieli swoje gorsze dni, kiedy się kłócili. I taki był właśnie ten. Jeden drugiemu starał się jak najbardziej uprzykrzyć dzień. Louis wybrał się na zakupy z kumplem – Liam’em, którego poznał całkiem niedawno, a Harry – z Perrie.
 Louis przymierzając brązowe rurki i czarny t-shir z nadrukiem wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Postanowił zrobić krok do tyłu, ale zapomniał, że stoi za nim stołek i potknął się.
 W ostatniej chwili poczuł jak czyjeś ręce go obejmują. Zaskoczony zamknął oczy, nie chcąc patrzeć na swojego wybawiciela, gdyż wstyd, że był facetem i się potknął obezwładnił go całkowicie.
-Wiem, że to przyjemność wpadać na kogoś takiego jak ja, ale jestem tylko człowiekiem. – zapewnił znajomy głos. Louis natychmiast otworzył oczy, i pożałował, ze jest niewidomy.
-Puść mnie. – rozkazał, czując dłonie chłopaka na plecach.
-Jesteś pewien? – drażnił się z nim. –Mogę puścić, ale spadniesz na podłogę.
Zazgrzytał zębami, wiedział, że ma rację, ale godność nie pozwalała mu się poddać.
-Więc postaw mnie. – wycedził, szarpiąc się, ale z każdą kolejną próbą miał wrażenie, że zapada się coraz głębiej. Poddał się. –Harry, odwal się!
-Ochochocho. – zniżył głos, mocniej zaciskając dłonie na tali chłopaka. Wiedział, że nie sprawia mu to przyjemności, więc miał okazję, aby uprzykrzyć dzień brunetowi. –To tak dziękujesz swojemu bohaterowi?
-Bohaterowi? Chyba żartujesz. – prychnął. –Puść mnie!
-Puszczę, jak podziękujesz. – oznajmił chytrze.
-Nie.
-To nie puszczę.
-Styles! – krzyknął, zwracając na siebie uwagę sprzedawczyni, która stała niedaleko i wpatrywała się w nich z dziwnym wyrazem twarzy. –To boli. – skłamał, aby skruszyć jego serce.
-Podziękuj…
-Dobra. – poddał się. –Dziękuję.
-Lepiej. – zauważył z kpiną. –Było tak trzeba od razu.
 Tak, jak obiecał, postawił go na nogi, i dopiero wtedy zwrócił uwagę, co ma na sobie Louis. Otworzył usta, aby rzucić ciętą ripostę, ale się powstrzymał, gdyż wszystkie natychmiast uciekły mu z głowy. Zamiast tego wpatrywał się w bruneta jak w obrazek. Obcisłe rurki, które idealnie podkreślały jego zgrabne nogi i tak samo obcisła koszulka, zwaliły do z nóg. Przez chwilę chciał się zbliżyć i dotknął jego nagiego ciała, poczuć jego bliskość po raz kolejny.
-Co się gapisz? – żachnął się. –Nigdy nie widziałeś chłopaka w spodniach i koszulce?
-Widziałem. – szepnął. –Ale nie takiego przystojnego.
-Co?
-Nic. – skapitulował, otrząsając się. O nie! Nie dam się tym razem! Krzyknął w myślach, zaciskając dłonie w pięści. –Powinieneś się cieszyć, że przechodziłem obok i uratowałem Ci tyłek. – dodał wrednym tonem.
-Tak i może jeszcze mam zacząć klaskać? – spytał z sarkazmem. Zazwyczaj nie był taki wredny, ale jak głosi powiedzenie śmiertelników: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
-Przydałoby się. – rzucił, odwracając się i odszedł.

  -I jak tam w muzeum?- zapytał Louis, wchodząc do pokoju, jak zawsze nie pukając.
-Mógłbyś chociaż raz zapukać?- poprosił słabym głosem. Nie chciał się kłócić, nie miał na to siły, ani chęci.
-Kiedyś na pewno… - wzruszył ramionami, siadając na łóżku chłopaka, jakby był u siebie. -Zapytałem o coś...
-A od kiedy interesuje Cię moje zdanie?- zapytał kpiąco. -Fajnie było… - dodał widząc błysk w oczach bruneta, które tylko czekały na sytuację, w której mogą rozpocząć bitwę.
-Aha… - westchnął, kładąc się na łóżku.
-Hey, hey! – krzyknął, wstając z krzesła. -Złaś z mojego łóżka! - rozkazał, podchodząc do krawędzi materaca.
-Nie chcę mi się... wygodne masz te łóżko...
-Wiem, już raz do niego wlazłeś bez pozwolenia. - zauważył, przypominając sobie noc, kiedy spał i się obudził, bo chłopak pomylił pokoje.
-Tak tylko, że wtedy nie byłem w pełni świadomy tego, co robię... – odparł, wzruszając ramionami.
-A co teraz jesteś? - zapytał pobłażliwym głosem, kręcąc głową.
-Tak. - skwitował, zdecydowany. Harry już chciał coś powiedzieć, kiedy Lou w ułamku sekundy poruszył się i pociągnął go za rękę. Nie spodziewając się takiego zagrania, zachwiał się i wylądował na chłopaku.
-Co Ty... - zaczął, chcąc się wyrwać, ale brunet był szybszy. Chwycił go za nadgarstki i przewrócił tak, że teraz On leżał na Nim.
-Tak powinno wyglądać nasze pierwsze spotkanie i pierwsze spanie ze sobą... oczywiście, bez żadnych podtekstów. - dodał szybko, widząc, że już chce coś powiedzieć.
-Super… - westchnął, czując nacisk ciężaru ciała Tomlinson’a, na swoim ciele.- Możesz już mnie puścić i ze mnie zejść?
-Zastanowię się...
-To poczekam. - zauważył z uśmiechem. -Ty myśleć nie umiesz... – rzucił.
-Ja? - oburzył się, przybliżając swoją twarz tak, że dotknęli się nosami. - Ja cały czas myślę, tylko wiesz...
-Czasem Ci się nie chcę? - wtrącił, poruszając się, gdyż już nie mógł wytrzymać takiej pozycji. - Złaś ze mnie, ciężki jesteś...
-No nie! - potrząsnął głową, patrząc w jego oczy. - Nie dość, że mnie obrażasz, że nie myślę to jeszcze, że gruby jestem!? Wiesz, dziewczyny nie narzekają na moją wagę.
-Bo może przy Tobie nie myślą... - jęknął, próbując odwrócić głowę w inną stronę. Nie mógł wciąż patrzeć w oczy Louis’ego, bo sam by przestał irracjonalnie myśleć. Zapach perfum chłopaka, już dawno go otumanił. Nie mógł pozwolić, aby całkowicie się wyłączył.
-Możliwe... choć Ty do nich nie należysz...
-To dobrze, że tak myślisz... – rzucił. -Zejdź ze mnie i z mojego łóżka… - poprosił cicho, wiedząc, że i tak go nie posłucha. No i miał kolejny raz rację. Tommo słysząc prośbę, puścił jego dłonie, aby się o nie oprzeć. -No i na co się gapisz?- zapytał sfrustrowany.
-Na Ciebie. – odpowiedział, wzruszając ramionami. -Ładnie się rumienisz...
-Nie wierzę! – krzyknął - Sam Louis Tomlinson powiedział mi komplement! Muszę to gdzieś zapisać normalnie...
-To zapisz również to… - szepnął, przybliżając swoje usta do ust Loczka, całując je. Brakowało mu tego, przez cały dzień kłótni i dogryzania sobie wzajemnie.
*Koniec retrospekcji*

-Nie lubię, kiedy się kłócimy… - powiedział Louis, wpatrując się w zielone tęczówki swojego narzeczonego.
-Ja też nie. – stwierdził, siadając obok chłopaka, na łóżku. Przybliżył swoją twarz do jego policzka i musnął go. Lou odwrócił głowę w jego stronę i pocałował delikatnie usta. Harry przymknął oczy, oddając pieszczotę.

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jakie to genialne kocham twojego bloga i to opowiadanie:D jesteś świetna i podziwiam cię <3.

Lilka. ♥ pisze...

Awwwwwwwww, jakie słodkie! *-* Ale nie do porzygu, tak delikatnie. :D
Genialne jak zwykle. Podobały mi się te retrospekcje. :D
Weny życzę i czekam na next! ;)
<3 xxxxx
@LouLightMyWorld

Maja Adamczyk pisze...

awwwwwwww, jaki słodki, boże podoba mi się strasznie, czekam na kolejny <3
{rockme-onedirection.blogspot.com

Unknown pisze...

DAWAJ NASTĘPNY!!!
kocham to!

jo pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
imdestinee pisze...

Wow, jestem w szoku, po tym jak przeczytałam, że ojciec Harrego pochodzi z Nissilum. Fajnie to wymyśliłaś. Dobrze, że znów są z Annie razem, Harry ma ojca i to wszystko dzięki Lou, który zaczął nawiedzać go w snach. ;3

shouldletyougo.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Kocham to <3 najlepsze opowiadanie jakie czytałam :*

Malwina pisze...

ooo <3 słooooodziaki *--*
śliczny, cudowny i mega uroczy rozdział! :D
buźki,i do następnego!

@MalwaMalwina

Unknown pisze...

słodkie! i wielkie zaskoczenie, że ojciec Harry'ego jest z Nissilum.. jednym słowem rozdział świetny :)

@StylesAggie

Anonimowy pisze...

Ssssuuuuppppeeeerrrrr
Czad ze Harry niał ojca anioła :*
Świetne !!! Jak czytam niektór blogi to szybko mi się nudzi i nawet czasem nie doczytuje do końca rozdziału, ale z twoim blogiem tak nie jest wręcz przeciwnie, preczytam rozdział i chce wiecej... i więcej....i więcej... XD

Unknown pisze...

Wpadłam tutaj przez przypadek. Ale muszę Ci powiedzieć, że ten przypadek jest dla mnie najlepszym, co dzisiaj mi się przydarzyło! Uwielbiam to, jak piszesz, opisujesz.. Momentami chciałam płakać, ale to już twoja wina! :D Doprowadzasz mnie czasem do łez! :D Powinnaś się cieszyć z tego powodu, bo należę do osób, które są mało uczuciowe :> Nie mogę się doczekać nowego rozdziału.. Z rozdziału na rozdział chcę tego opowiadania więcej! :D


Zapraszam również do mnie, gdzie piszę o Larry'm : >

http://a-love-story-of-larry-stylinson.blogspot.com