Witam Was z szóstym! Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale miałam problem z napisaniem go. Po prostu straciłam wenę. :D Mam nadzieję, że siódmy pojawi się w sobotę. Chociaż nie mogę tego obiecać. Przepraszam też, że taki krótki. :c Mimo to końcówka jest słodka, tak myślę. :D
Pytania do mnie, do postaci? : http://ask.fm/Caliope14 (stwierdziłam, że na ask'u łatwiej niż na tumblr'rze)
Enjoy!
KOMENTUJCIE!
____________________________
Lokaty chłopak był pod wrażeniem, jak jego
umysł wciąż funkcjonował przy tak dużej dawce heroiny. Impreza u jego
przyjaciółki Perrie zazwyczaj odbywała się w spokoju. Gdyby nie fakt, że tym
razem przybyli uczniowie, którzy raczej do kujonów nie należeli. Jeden z nich,
o głębokich, sarnich oczach i krótkim ścięciu, z paroma znamionami na twarzy i
szyi zaproponował mu dobry towar. Oczywiście Harry chcąc się trochę zabawić i
chociaż na chwilę oderwać swoje myśli od chłopaka z Nissilum, o którym wiedział
tylko tyle, że ma na imię Louis, jest gejem i go kocha. Nic poza tym, tak
naprawdę.
Po dobrych godzinach zabawy Harry’ego coraz
bardziej szumiało w głowie od narkotyków i alkoholu. Siedział teraz oparty o
kominek w salonie. Na około gdzie nie gdzie walali się pijani ludzie. On
siedział i dość mocno stukał dłonią zaciśniętą w pięść o kamienie kominka. Był
zupełnie otumaniony. Nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Walił mocno, a z
knykci polała się krew. Nie wzruszony dalej uderzał pięścią w kamień. Nagle
ktoś gwałtownie złapał go za nadgarstek, uniemożliwiając przywalenie w ostry
przedmiot kolejny raz. Spojrzał na ową osobę. Oczy miał zamglone, ale mógł
dostrzec delikatny zarys twarzy, szatynowe włosy sterczące na wszystkie strony
i bystre, wpatrujące się w niego oczy. Patrzył na niego opiekuńczo, intensywnie
nad czymś myśląc.
-Harry,
coś Ty ze sobą zrobił? – do uszu osiemnastolatka dotarł delikatny głos Louis’a.
Harry wymamrotał coś niezrozumiałego. Starszy chłopak wziął go na ręce i
wyprowadził z imprezy.
„Kiedy
śpi, jest taki bezbronny.” przemknęło przez myśli Louis’a. Siedział przy
kanapie w salonie, na której słodko spał Harry. Zaprowadził go do domu, bo
mógłby sobie przecież zrobić krzywdę. W końcu obiecał mu, że zawsze będzie
chronił go od wszystkiego, co złe. „Kocham
Cię, Harry. Nawet jeśli wykreśliłeś mnie ze swojego życia.” szepnął.
Zielonooki nieznacznie się poruszył, cicho mrucząc coś po nosem. Resztę nocy
Lou przesiedział przy ukochanym.
Rankiem promienie słoneczne wpadające do
salonu obudziły Harry’ego. Ziewnął przeciągle i otworzył ślamazarnie oczy.
-Aaaaaaaaaaaa!
– wrzasnął, kiedy ujrzał nad sobą rozpromienioną twarz Lou.
-Spokojnie,
kocie. – uspokoił go Louis, uśmiechając się.
-Boże,
Loueh. Nie strasz mnie tak więcej. – powiedział, łapiąc się za serce.
-Przepraszam.
– mruknął.
-Nic
się nie stało. – szepnął. Między nimi zapanowała niezręczna cisza. –Co Ty tu
robisz? – zapytał po chwili.
-Jakbyś
nie pamiętał, wczoraj nieźle się upiłeś i mało by brakowało, a roztrzaskałbyś
sobie rękę. No… i możliwe, że straciłbyś życie. – powiedział Louis.
-Ja-Jak
to? – zająknął się.
-Tak
to. – za pyskował.
-Przedawkowałem?
– zapytał.
-I
to jeszcze jak. – prychnął.
-Uratowałeś
mi życie? – bardziej stwierdził.
-A
co miałem zrobić? – Harry pominął to pytanie.
-Jak
mam Ci podziękować?
-Uratowałem
Ci życie. Tylko tyle. Nic od Ciebie nie chcę. Nie chcę Twoich nic nie wartych
podziękowań, przeprosin za to jak mnie potraktowałeś. Nic! Kompletnie nic!
Uratowałem Cię… bo… - tu zawiesił zdanie. -…bo Cię kocham i nienawidzę
jednocześnie! – wypuścił głośno powietrze z ust. Pierwszy raz w życiu się
uniósł. Osiemnastolatek musiał naprawdę go wyprowadzić z równowagi, jeśli ten
się uniósł. Milczeli. No co mieli do powiedzenia? Louis już powiedział
wszystko, co mu leżało na sercu. A Harry nie wiedział, czy miał przepraszać,
dziękować, czy cokolwiek. Był przerażony faktem, iż Lou krzyknął. Jego Louis
się uniósł. To go przerastało. Nigdy nie widział go w takim stanie. Starszy
chłopak był cały roztrzęsiony i nerwowo błądził wzrokiem po pomieszczeniu.
-Lou
ja… - zawiesił Harry. –Ja Cię przepraszam. Naprawdę… - jęknął. Łzy rozpaczy
spływały po jego zaczerwienionych policzkach. Temu widokowi Louis nie potrafił
się oprzeć. Wyglądał tak bezbronnie. Jak mały kotek. Lou zacisnął wargi w wąską
linie, ze świstem wypuszczając powietrze.
-Nawet
nie wiesz, jak się o Ciebie bałem, Hazz. Świadomość, że mógłbym Cię stracić
jest… straszna. Nie poradziłbym sobie bez Ciebie. – ozjamił.
-Ja
również. – jęknął. Podniósł się na łokciach, zbliżając twarz do twarzy Louis’a.
Przejechał językiem po spierzchniętych wargach. Tommo nie wytrzymał i namiętnie
wpił się w wargi chłopaka. Tak bardzo im tego brakowało. Tej bliskości między
nimi. Louis wplótł palce w roztrzepane loki Harry’ego, który przysunął go
bliżej siebie, łapiąc za kark. Hazza przejechał językiem po jego dolnej wardze.
Ten gest sprawił, że obojga przeszedł dreszcz emocji. Lou uznał to za znak i
wtargnął językiem do wnętrza ust Harry’ego. Ich języki toczyły walkę o
dominacje. Ostatni raz delikatnie się pocałowali i odsunęli od siebie.
-Tęskniłem
za Tobą, Loueh. – wyszeptał Harry w jego usta.
-Ja
za Tobą też, kocie. – odszepnął.
-To
co dzisiaj robimy?! – zawołał.
-Co
tylko zechcesz! – uśmiechnął się szeroko. Harry spojrzał na niego zawadiacko i rzucił
się na niego, przewracając go na dywan. Chwycił go za nadgarstki, ustawiając je
na wysokości jego głowy, na podłodze.
-I
co teraz zrobisz? – zamruczał Hazz do jego ucha. Louis w mgnieniu oka zamienił
się z nim miejscami.
-No
nie wiem. A Ty? – uśmiechnął się zadziornie. Harry podniósł głowę i cmoknął go
w czubek nosa. Tommo roześmiał się dźwięcznie, a zaraz po nim Harry. –Kocham
Cię kocie, wiesz?
-Ja
Ciebie też kocham. – uśmiechnął się delikatnie. –Dobra, wstawaj ze mnie, ciężki
jesteś. – zaśmiał się.
-Już,
przepraszam. – wydukał, wstając i pomógł wstać Hazzie.
-Zrobię
nam herbaty, co Ty na to? – zaświergotał, łapiąc Lou za rękę i wciągając do
kuchni.
-Brzmi
smakowicie. – zaśmiał się.
-Nigdy
nie piłeś herbaty, prawda? – uśmiechnął się szeroko. Louis potrząsnął głową na „nie”.
–Mój Ty odmieńcu! – zawołał, cmokając go szybko w usta i zabrał się za robienie
herbaty, kręcąc przy tym zabawnie biodrami. Louis siedział przy stole, bacznie
obserwując swojego chłopaka. Chwila. Oni byli parą?
-Hazz…
- powiedział przeciągle.
-Słucham
Cię? – odwrócił się do niego. Jednak Louis zrezygnował z pytania. Stwierdził,
że zorganizuje później coś wyjątkowego.
-A
nie, nic. Już nie ważne. – uśmiechnął się sztucznie. Harry tylko zamrugał, ale
nie zamierzał naciskać. Jak będzie
chciał, to powie. Postawił przed nim kubek gorącej herbaty, a sam usiadł po
drugiej stronie stołu, naprzeciwko.
-Spróbuj.
– zachęcił go. Lou spojrzał na niego i upił łyk.
-Mmmm…
– wymruczał. –Jesteś mistrzem w robieniu herbaty!
-Dziękuję.
– odparł i także się napił.
Rozmawiali jeszcze długo o wszystkim i o
niczym. Po prostu się poznawali. Co lubili, czego nie. Rozmawiali dobre 3
godziny.
-To…
nie masz gdzie się teraz podziać? – rzucił, wbijając wzrok w pustą szklankę.
-Nooo…
- przeciągnął Louis.
-Możesz
zamieszkać na razie u mnie, dopóki niczego nie znajdziesz. – zaproponował. –
Jeśli tylko chcesz. – dodał szybko. Louis uśmiechnął się szeroko.
-Miałbym
odrzucić ofertę zostania u Ciebie na noc? Nigdy! – zawołał triumfalnie. Po
chwili oboje wybuchli gromkim śmiechem.
-Co
Ty na to, aby wybrać się na zakupy? Ja stawiam! – zawołał rozweselony. –Kupimy Ci
jakieś modne ciuchy!
-No
nie wiem… Nie chcę Cię naciągać. – Loueh spuścił wzrok. Harry podszedł do
niego.
-Mam
bardzo dużo oszczędności. A poza tym to sprawia mi przyjemność. – powiedział,
łapiąc go za podbródek, zmuszając aby na niego spojrzał. –Rozumiesz?
Louis
przytaknął. Hazz uśmiechnął się i złożył na jego ustach mokry całus.
-To
idziemy? – zawołał Tommo, uśmiechając się szeroko.
-Jasne.
– odwzajemnił uśmiech. Ubrali się i wyszli.
12 komentarzy:
ohh <3 Wspaniały rozdział :D
Wreszcie są razem *--*
awwww :) czekam na kolejny ^^
Super ja niewiem co pisac nie mam talentu do pisania tak jak ty nawet komentarza nalisac nie umiem ale to bylo dbcaihxsgcikssckjegkvsgkcsolce Nieziemskie!!!
@Zosia_Bejda
No... kocie.. powiem Ci, że... świetnie ! Nie wiem co napisać, bo dobrze wiesz co myślę o twoim pisaniu.. po prostu jest wspaniałe.. Kocham Cię, Louiktoria <3
PS. Sorki, że z anonima, ale jestem na telefonie xx .
Ooooo tak !
uwielbiam to ;D
hmm. co ja jeszcze mogę napisać.
sama nie wiem.
to co piszesz jest nie do opisania.
brak mi słów..
cudowne ;D
@bumbumssss
Awww lepsze krótkie, ale za to jakie słodkie i romantyczne! *_*
Cieszę się, że w końcu się pojawili. Lou to naprawdę jak jakiś Anioł Stróż dla Harrego. I to jest takie me słodkie <3
shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
Larryyy takkk <3 swietny rozdział ..taki słodki i romantyczny ...uwielbiam ;* pisz dalej bo już się doczekać nie mogę <3
@tofika18
O mój Boże, uwielbiam Cię *__*
Przecudny Rozdział !
@ahmyloueh
Już Ci pisałam na tt, że MI SIE TWÓJ BLOG PODOBA JAK CHOLERA! *.*
Daj kolejny rozdział! :D
I wpadnij przy okazji do mnie:
http://findyourdreamssweetheart.blogspot.com/
@lollslolls
To jest zajebiste, takie magiczne i realne jednocześnie <3 Nie potrafię tak pisać, nawet porządnego komentarza :d
@fluffilla
Czekam na następny^ ^ zapraszam do mnie http://jasminona.blogspot.com/2012/11/rozdzia-1-oczami-jasmin-dzisiajo-4-rano.html
słodkie, magia! <3
@StylesAggie
Prześlij komentarz