czwartek, 1 listopada 2012

06 – Kocham Cię i nienawidzę jednocześnie!


Witam Was z szóstym! Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale miałam problem z napisaniem go. Po prostu straciłam wenę. :D Mam nadzieję, że siódmy pojawi się w sobotę. Chociaż nie mogę tego obiecać. Przepraszam też, że taki krótki. :c Mimo to końcówka jest słodka, tak myślę. :D
Pytania do mnie, do postaci? : http://ask.fm/Caliope14 (stwierdziłam, że na ask'u łatwiej niż na tumblr'rze)
Enjoy!
KOMENTUJCIE!
____________________________

 Lokaty chłopak był pod wrażeniem, jak jego umysł wciąż funkcjonował przy tak dużej dawce heroiny. Impreza u jego przyjaciółki Perrie zazwyczaj odbywała się w spokoju. Gdyby nie fakt, że tym razem przybyli uczniowie, którzy raczej do kujonów nie należeli. Jeden z nich, o głębokich, sarnich oczach i krótkim ścięciu, z paroma znamionami na twarzy i szyi zaproponował mu dobry towar. Oczywiście Harry chcąc się trochę zabawić i chociaż na chwilę oderwać swoje myśli od chłopaka z Nissilum, o którym wiedział tylko tyle, że ma na imię Louis, jest gejem i go kocha. Nic poza tym, tak naprawdę.

 Po dobrych godzinach zabawy Harry’ego coraz bardziej szumiało w głowie od narkotyków i alkoholu. Siedział teraz oparty o kominek w salonie. Na około gdzie nie gdzie walali się pijani ludzie. On siedział i dość mocno stukał dłonią zaciśniętą w pięść o kamienie kominka. Był zupełnie otumaniony. Nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Walił mocno, a z knykci polała się krew. Nie wzruszony dalej uderzał pięścią w kamień. Nagle ktoś gwałtownie złapał go za nadgarstek, uniemożliwiając przywalenie w ostry przedmiot kolejny raz. Spojrzał na ową osobę. Oczy miał zamglone, ale mógł dostrzec delikatny zarys twarzy, szatynowe włosy sterczące na wszystkie strony i bystre, wpatrujące się w niego oczy. Patrzył na niego opiekuńczo, intensywnie nad czymś myśląc.
-Harry, coś Ty ze sobą zrobił? – do uszu osiemnastolatka dotarł delikatny głos Louis’a. Harry wymamrotał coś niezrozumiałego. Starszy chłopak wziął go na ręce i wyprowadził z imprezy.

 „Kiedy śpi, jest taki bezbronny.” przemknęło przez myśli Louis’a. Siedział przy kanapie w salonie, na której słodko spał Harry. Zaprowadził go do domu, bo mógłby sobie przecież zrobić krzywdę. W końcu obiecał mu, że zawsze będzie chronił go od wszystkiego, co złe. „Kocham Cię, Harry. Nawet jeśli wykreśliłeś mnie ze swojego życia.” szepnął. Zielonooki nieznacznie się poruszył, cicho mrucząc coś po nosem. Resztę nocy Lou przesiedział przy ukochanym.

 Rankiem promienie słoneczne wpadające do salonu obudziły Harry’ego. Ziewnął przeciągle i otworzył ślamazarnie oczy.
-Aaaaaaaaaaaa! – wrzasnął, kiedy ujrzał nad sobą rozpromienioną twarz Lou.
-Spokojnie, kocie. – uspokoił go Louis, uśmiechając się.
-Boże, Loueh. Nie strasz mnie tak więcej. – powiedział, łapiąc się za serce.
-Przepraszam. – mruknął.
-Nic się nie stało. – szepnął. Między nimi zapanowała niezręczna cisza. –Co Ty tu robisz? – zapytał po chwili.
-Jakbyś nie pamiętał, wczoraj nieźle się upiłeś i mało by brakowało, a roztrzaskałbyś sobie rękę. No… i możliwe, że straciłbyś życie. – powiedział Louis.
-Ja-Jak to? – zająknął się.
-Tak to. – za pyskował.
-Przedawkowałem? – zapytał.
-I to jeszcze jak. – prychnął.
-Uratowałeś mi życie? – bardziej stwierdził.
-A co miałem zrobić? – Harry pominął to pytanie.
-Jak mam Ci podziękować?
-Uratowałem Ci życie. Tylko tyle. Nic od Ciebie nie chcę. Nie chcę Twoich nic nie wartych podziękowań, przeprosin za to jak mnie potraktowałeś. Nic! Kompletnie nic! Uratowałem Cię… bo… - tu zawiesił zdanie. -…bo Cię kocham i nienawidzę jednocześnie! – wypuścił głośno powietrze z ust. Pierwszy raz w życiu się uniósł. Osiemnastolatek musiał naprawdę go wyprowadzić z równowagi, jeśli ten się uniósł. Milczeli. No co mieli do powiedzenia? Louis już powiedział wszystko, co mu leżało na sercu. A Harry nie wiedział, czy miał przepraszać, dziękować, czy cokolwiek. Był przerażony faktem, iż Lou krzyknął. Jego Louis się uniósł. To go przerastało. Nigdy nie widział go w takim stanie. Starszy chłopak był cały roztrzęsiony i nerwowo błądził wzrokiem po pomieszczeniu.
-Lou ja… - zawiesił Harry. –Ja Cię przepraszam. Naprawdę… - jęknął. Łzy rozpaczy spływały po jego zaczerwienionych policzkach. Temu widokowi Louis nie potrafił się oprzeć. Wyglądał tak bezbronnie. Jak mały kotek. Lou zacisnął wargi w wąską linie, ze świstem wypuszczając powietrze.
-Nawet nie wiesz, jak się o Ciebie bałem, Hazz. Świadomość, że mógłbym Cię stracić jest… straszna. Nie poradziłbym sobie bez Ciebie. – ozjamił.
-Ja również. – jęknął. Podniósł się na łokciach, zbliżając twarz do twarzy Louis’a. Przejechał językiem po spierzchniętych wargach. Tommo nie wytrzymał i namiętnie wpił się w wargi chłopaka. Tak bardzo im tego brakowało. Tej bliskości między nimi. Louis wplótł palce w roztrzepane loki Harry’ego, który przysunął go bliżej siebie, łapiąc za kark. Hazza przejechał językiem po jego dolnej wardze. Ten gest sprawił, że obojga przeszedł dreszcz emocji. Lou uznał to za znak i wtargnął językiem do wnętrza ust Harry’ego. Ich języki toczyły walkę o dominacje. Ostatni raz delikatnie się pocałowali i odsunęli od siebie.
-Tęskniłem za Tobą, Loueh. – wyszeptał Harry w jego usta.
-Ja za Tobą też, kocie. – odszepnął.
-To co dzisiaj robimy?! – zawołał.
-Co tylko zechcesz! – uśmiechnął się szeroko. Harry spojrzał na niego zawadiacko i rzucił się na niego, przewracając go na dywan. Chwycił go za nadgarstki, ustawiając je na wysokości jego głowy, na podłodze.
-I co teraz zrobisz? – zamruczał Hazz do jego ucha. Louis w mgnieniu oka zamienił się z nim miejscami.
-No nie wiem. A Ty? – uśmiechnął się zadziornie. Harry podniósł głowę i cmoknął go w czubek nosa. Tommo roześmiał się dźwięcznie, a zaraz po nim Harry. –Kocham Cię kocie, wiesz?
-Ja Ciebie też kocham. – uśmiechnął się delikatnie. –Dobra, wstawaj ze mnie, ciężki jesteś. – zaśmiał się.
-Już, przepraszam. – wydukał, wstając i pomógł wstać Hazzie.
-Zrobię nam herbaty, co Ty na to? – zaświergotał, łapiąc Lou za rękę i wciągając do kuchni.
-Brzmi smakowicie. – zaśmiał się.
-Nigdy nie piłeś herbaty, prawda? – uśmiechnął się szeroko. Louis potrząsnął głową na „nie”. –Mój Ty odmieńcu! – zawołał, cmokając go szybko w usta i zabrał się za robienie herbaty, kręcąc przy tym zabawnie biodrami. Louis siedział przy stole, bacznie obserwując swojego chłopaka. Chwila. Oni byli parą?
-Hazz… - powiedział przeciągle.
-Słucham Cię? – odwrócił się do niego. Jednak Louis zrezygnował z pytania. Stwierdził, że zorganizuje później coś wyjątkowego.
-A nie, nic. Już nie ważne. – uśmiechnął się sztucznie. Harry tylko zamrugał, ale nie zamierzał naciskać.  Jak będzie chciał, to powie. Postawił przed nim kubek gorącej herbaty, a sam usiadł po drugiej stronie stołu, naprzeciwko.
-Spróbuj. – zachęcił go. Lou spojrzał na niego i upił łyk.
-Mmmm… – wymruczał. –Jesteś mistrzem w robieniu herbaty!
-Dziękuję. – odparł i także się napił.
 Rozmawiali jeszcze długo o wszystkim i o niczym. Po prostu się poznawali. Co lubili, czego nie. Rozmawiali dobre 3 godziny.
-To… nie masz gdzie się teraz podziać? – rzucił, wbijając wzrok w pustą szklankę.
-Nooo… - przeciągnął Louis.
-Możesz zamieszkać na razie u mnie, dopóki niczego nie znajdziesz. – zaproponował. – Jeśli tylko chcesz. – dodał szybko. Louis uśmiechnął się szeroko.
-Miałbym odrzucić ofertę zostania u Ciebie na noc? Nigdy! – zawołał triumfalnie. Po chwili oboje wybuchli gromkim śmiechem.
-Co Ty na to, aby wybrać się na zakupy? Ja stawiam! – zawołał rozweselony. –Kupimy Ci jakieś modne ciuchy!
-No nie wiem… Nie chcę Cię naciągać. – Loueh spuścił wzrok. Harry podszedł do niego.
-Mam bardzo dużo oszczędności. A poza tym to sprawia mi przyjemność. – powiedział, łapiąc go za podbródek, zmuszając aby na niego spojrzał. –Rozumiesz?
Louis przytaknął. Hazz uśmiechnął się i złożył na jego ustach mokry całus.
-To idziemy? – zawołał Tommo, uśmiechając się szeroko.
-Jasne. – odwzajemnił uśmiech. Ubrali się i wyszli.

12 komentarzy:

Malwina pisze...

ohh <3 Wspaniały rozdział :D
Wreszcie są razem *--*
awwww :) czekam na kolejny ^^

Anonimowy pisze...

Super ja niewiem co pisac nie mam talentu do pisania tak jak ty nawet komentarza nalisac nie umiem ale to bylo dbcaihxsgcikssckjegkvsgkcsolce Nieziemskie!!!
@Zosia_Bejda

Anonimowy pisze...

No... kocie.. powiem Ci, że... świetnie ! Nie wiem co napisać, bo dobrze wiesz co myślę o twoim pisaniu.. po prostu jest wspaniałe.. Kocham Cię, Louiktoria <3
PS. Sorki, że z anonima, ale jestem na telefonie xx .

Unknown pisze...

Ooooo tak !
uwielbiam to ;D
hmm. co ja jeszcze mogę napisać.
sama nie wiem.
to co piszesz jest nie do opisania.
brak mi słów..
cudowne ;D
@bumbumssss

imdestinee pisze...

Awww lepsze krótkie, ale za to jakie słodkie i romantyczne! *_*
Cieszę się, że w końcu się pojawili. Lou to naprawdę jak jakiś Anioł Stróż dla Harrego. I to jest takie me słodkie <3

shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Larryyy takkk <3 swietny rozdział ..taki słodki i romantyczny ...uwielbiam ;* pisz dalej bo już się doczekać nie mogę <3

@tofika18

jo pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Chanel pisze...

O mój Boże, uwielbiam Cię *__*
Przecudny Rozdział !

@ahmyloueh

Anonimowy pisze...

Już Ci pisałam na tt, że MI SIE TWÓJ BLOG PODOBA JAK CHOLERA! *.*
Daj kolejny rozdział! :D
I wpadnij przy okazji do mnie:
http://findyourdreamssweetheart.blogspot.com/

@lollslolls

Anonimowy pisze...

To jest zajebiste, takie magiczne i realne jednocześnie <3 Nie potrafię tak pisać, nawet porządnego komentarza :d
@fluffilla

linda6b1 pisze...

Czekam na następny^ ^ zapraszam do mnie http://jasminona.blogspot.com/2012/11/rozdzia-1-oczami-jasmin-dzisiajo-4-rano.html

Unknown pisze...

słodkie, magia! <3
@StylesAggie