czwartek, 25 października 2012

03 – Vassa.

A więc oto jestem dzień wcześniej z 3 rozdziałem. Wyszedł dość długi i jestem z niego w miarę zadowolona. Komentujcie!
Ahh... Mam do Was prośbę. 7 listopada mam urodziny i to jest z nim i związane, więcej tutaj: http://www.twitlonger.com/show/jouo3j
Enjoy!

+Przewiduję 1 dodatek EXTRA do opowiadania. Będzie on +18. :) Będą chętni? (nie wiem kiedy miałby się pojawić, prawdopodobnie po zakończeniu opowiadania)
__________________________________________________

+16! Rozdział zawiera drastyczne opisy! Czytasz na własną odpowiedzialność!

 Teraz Harry miał stu procentową pewność, że chłopak z twitter’a to chłopak z jego snów. Ale to przecież nie może być On! No bo jakim cudem?
Styles, wariujesz!
Jego alter ego zaczynało go wkurzać. Wyłączył laptopa i opadł na poduszki. Toczył zaciętą walkę ze swoimi myślami, dopóki nie zasnął. Ale tym razem nie przyśnił mu się Louis.

*Tydzień później*
 Chłopcy leżeli na miękkiej trawie na swojej łące. Louis był oparty o skałę, a Harry leżał z głową na jego kolanach. Lou uwielbiał bawić się lokami towarzysza. To go odrywało od stresu. W pewnien sposób pomagało.
-Mam do Ciebie pytanie, Harry… - zaczął niepewnie Louis.
-Tak? - Lokaty spojrzał mu w oczy.
-Czy nie zechciałbyś, czy nie poszedłbyś, chciałem się spytać, czy nie poszedłbyś i czy nie zechciałbyś pójść ze mną na bal? – mieszał się w słowach.
-Chciałbyś, abym poszedł z Tobą na bal? – zdziwił się.
-Bardzo bym chciał. – przyznał.
-Ale… jaki bal?
-To taki doroczny bankiet w moim świecie. – wyjaśnił.
-Bankiet? – powtórzył Harry z wysoko uniesioną brwią.
-Tak. – powiedział. –To… poszedłbyś ze mną? – ponownie zapytał.
-Tak, ale czy to nie jest niebezpieczne?
-Jest. I to bardzo. – odpowiedział zamyślony. –I nieodpowiednie... – wymruczał.
-Wiesz, co jeszcze jest nieodpowiednie? – jęknął.
-Co takiego? – zapytał, mimo, że wiedział, co chodziło temu lokatemu chłopcowi po głowie. Czekał na tą chwilę całe swoje życie. A trwało ono sporo.
 Lokaty uniósł głowę z jego kolan i musnął usta Louis’a. Po obu przeszedł dreszcz. Przyjemny dreszcz. Kiedy ich twarze dzieliły zaledwie milimetry, ktoś nad nimi chrząknął. Harry skierował wzrok na niewysokiego, drobnego blondyna. Oczy miał koloru szafiru. Głębokie i przenikliwe. Na policzkach widniały dorodne rumieńce i jedyną myślą, która krążyła teraz po głowie Harry’ego było to, czy zawsze je ma, czy akurat teraz.
-Cześć. Jestem Niall. – odezwał się cichym tonem blondasek. Harry podniósł się do pionku, a za nim Louis.
-Harry. – przedstawił się, odchrząkając głośno, gdy poczuł, że ma chrypkę.
-Miło mi poznać obiekt westchnień mojego przyjaciela. – uśmiechnął się zawadiacko do Louis’a, a ten oblał się rumieńcem.
-Niall. – powiedział przez zaciśnięte usta Lou.
-Wszystko dobrze. – uspokoił go Harry.
-Co Cię tu sprowadza, blondasku? – zapytał Louis.
-Kierowałem się na Wschód pod nakazem króla. Kazał zanieść dalekiej rodzinie zaproszenia na bankiet. – wyjaśnił.
-Oh… - westchnął Lou.
-Będę się zbierał. Miło było Cię poznać, Harry. – mrugnął go niego i odszedł. Chłopcy stanęli naprzeciwko siebie. Louis złapał młodszego chłopaka w biodrach i przyciągnął  go do siebie.
-To… Bankiet jest wyprawiany w Twoim świecie? – chciał się upewnić Harry.
-Tak. – przytaknął Louis.
-Jak się on nazywa? – ponownie spytał.
-To Nissilum. Najpiękniejsza kraina, jaką znam. Jednakże to nie jest miejsce dla mnie. Ja tam nie pasuję… - westchnął zrezygnowany, opierając głowę na ramieniu Harry’ego.
-Dlaczego? – zapytał Harry, głaszcząc go po plecach.
-Jestem… jakby to delikatnie powiedzieć… inny? – szeptał w jego ramię.
-Inny? To znaczy… Jaki? – spytał.
-Po prostu. Inny. – słowa, które chciał wypowiedzieć nie były łatwe. Nie mogły mu przejść przez gardło.
-Loueh… Czy Ty… Czy Ty jesteś… - Harry’emu też było trudno to powiedzieć.
-Tak, jestem gejem! – jęknął, gwałtownie się prostując. Harry oniemiał. Louis? Gejem? Jego Louis? Nie… To niemożliwe.
-Jesteś… Gejem? – zdziwił się.
-Tak. Jeśli nie pasuje Ci moja orientacja, to powiedz mi to teraz. – mówił rozdrażniony. Harry podszedł do niego i mocno przytulił. Louis zaskoczony objął go ramionami.
-Jak mogłeś tak pomyśleć, Lou? – wyszeptał w jego ramie, jednocześnie mocząc je łzami. Nie wiedział czemu płakał. Po prostu.
-Ja… Ja nie wiem. – szepnął.
-Louis… - zaczął pewnie Harry. –Ja… Też muszę Ci coś powiedzieć. – mówił przez łzy.
-Co takiego, Hazz? – spytał, ścierając kciukami łzy z jego zarumienionych policzków.
-Ja… - zaczął, ale zaciął się. -… Zakochałem się w Tobie Louis. – kontynuował. -Mimo, iż nie pozwoliłeś mi na to… To po prostu się stało. Przepraszam Cię. – głos mu się załamał i ponownie się rozpłakał, osuwając o skałę. Louis klęknął przy nim.
-Nic się nie stało. Harry… - szepnął. –Ja do tego dopuściłem. Ja… Ja tego chciałem. Bo ja też się w Tobie zakochałem. Bez opamiętania. – westchnął, poprawiając ręką swoją przydługą grzywkę.
-Ale nic z tym nie możemy zrobić, tak? – zapytał, raczej bardziej to stwierdzając.
-Jak na razie nie. – westchnął Lou. –Ale na bankiecie wszystko się wyda… Mój ojciec dowie się, że jestem homoseksualny. Wygna mnie z Nissilum. Jestem tego pewny… - mówił ze łzami w oczach.
-I… I gdzie wtedy będziesz, Loueh? – zapytał Harry również bliski płaczu.
-Na Zachodzie. – oznajmił.
-Zachodzie? – powtórzył Harry.
-To takie jakby więzienie. Coś w ten deseń. Wygnanie to kara dla tych, którzy nie są godni mieszkać w Nissilum. – wyjaśnił.
-Oh… - westchnął. Louis uśmiechnął się delikatnie przez łzy na widok smutnej, ale bardzo uroczej miny Harry’ego.
-Dla-dlaczego się uśmiechasz? – zająknął się.
-Jesteś słodki, kiedy smutasz. – ponownie się uśmiechnął. Harry odwzajemnił ten gest.

*2 tygodnie później, dzień Bankietu*
 Harry wraz z Louis’em u boku stali przed wielką bramą z wygrawerowanym napisem „Nissilum”. Obaj byli ubrani w czarne garnitury.
-Idziemy? – zapytał Louis.
-Umm… Tak. – odpowiedział lekko zmieszany.
 Stanęli przed wielkim pałacem. Drzwi były z dziesięć razy większe od nich. Weszli pewnym krokiem do środka. Sala była przepięknie ozdobiona. Po ich prawej stronie znajdował się szwedzki stół, a po lewej parkiet. Na wprost siedział Król z Królową. Goście powoli się zbierali. Anioły, wilkołaki, wampiry, wiedźmy. Kiedy tylko ich wzrok padł na Księcia Louis’a i jego towarzysza, wszyscy zastygli. Król i Królowa oniemieli. Ich syn był… gejem?!
-Louis William Tomlinson, co to ma znaczyć?! Co ma znaczyć ten… chłopak?! I kim on jest?! – krzyknął Bill na całą sale.
-Matko, ojcze, zebrani… - zaczął Lou. –To jest Harold. Mój dzisiejszy towarzysz. Pochodzi z dalekiego Wschodu. – wytłumaczył spokojnie.
-Towarzysz?! – wrzasnął.
-Tak, ojcze. – przytaknął Louis. Harry mocno ściskał Louis’a za rękę.
-Czy chcesz Nam przez to powiedzieć, że jesteś… ugh… nie przejdzie mi to przez gardło. – powiedział w pogardzie.
-Tak, ojcze. Jestem gejem. Czy Ci się to podoba, czy nie. – powiedział pewny siebie.
-Jutro pogadamy. Ale wiedz, że zawiodłem się na Tobie, synu. – rzekł i usiadł. Louis nerwowo wypuścił powietrze z ust, bardziej przyciągając do siebie przestraszonego Harry’ego.

*Godzinę później*
 Harry przerażony stawiał kolejne kroki w oświetlonym na czerwono, długim korytarzu. Szukał Louis’a. Zniknął mu z oczu. Nagle usłyszał za sobą odgłos obcasów. Odwrócił się i ujrzał wysoką czarnowłosą kobietę. Miała na sobie czerwonokrwistą suknię w koronkę, czarne szpilki i tego samego koloru futro. Włosy miała proste i czarne jak heban, idealnie ułożone. Usta jej były pomalowane w kolorze sukni. Jej czarne oczy błyszczały w świetle lamp. Wpatrywała się w chłopaka.. Podeszła do niego powolnym krokiem. Jedną rękę położyła na jego ramieniu, a drugą zaczęła sobie zaplatać w okól palca jego brązowe loki.
-K-kim jesteś? – wychrypiał Harry.
-Oh, wybacz moją nieuprzejmość. – odezwała się głębokim, ale bardzo kobiecym głosem. –Jestem Vassa. Przewodnicząca rady wampirów. – wypowiedziała ze spokojem. Na jej twarzy malował się potwornie spokojny grymas. –A Ty, chłopcze? – spytała, wpatrując się w jego zielone oczy.
-Jestem Harry. Wilkołak ze Wschodu. – powiedział, starając się zachować spokój. Modlił się, aby wampirzyca nie usłyszała szaleńczego bicia jego serca.
-Ahh… Wilkołak, powiadasz? – wysyczała cicho. Głęboko wciągnęła zapach Harry’ego. –Nie pachniesz mi na wilkołaka, kim więc jesteś? – zapytała. Harry zacisnął usta w wąską linię. –Mów! – wrzasnęła. Chłopak ani drgnął. –Jesteś jednym z Nich. Jesteś śmiertelnikiem, prawda? – bardziej stwierdziła, niż zapytała. Harry nieznacznie się poruszył. –To nie jest miejsce dla Ciebie, człowieku. – powiedziała spokojnie.
-Jakie masz dowody na to, że jestem człowiekiem? – zapytał, kiedy odwaga niespodziewanie ogarnęła jego ciało.
-A więc pokarz mi swoją moc, wilkołaku. – założyła ręce na piersi, wpatrując się w niego wyczekująco. Harry tego nie przemyślał. Stał jak kołek, teraz niezwykle zainteresowany zielonym dywanem. –Tak myślałam… - mruknęła. Podeszła do niego i ujęła dłonią z czerwonymi szponami jego podbródek. Patrzyła mu prosto w oczy. –Zmywaj się stąd, kumasz? – wysyczała groźnie.
-Ani mi się śni. – powiedział Harry przez zaciśnięte zęby.
-Stawiasz opór? – zdziwiła się odwagą chłopaka.
-Tak. – powiedział trochę mniej pewnie Harry. Pewnie dlatego, że oczy Vassy zrobiły się przeraźliwie czarne, a z pod krwistoczerwonych warg wyrosły długie, wampirze kły. Vassa rzuciła się na niego, ale ten zrobił unik. Chwycił pierwszą lepszą rzecz z półki, która później okazała się nożem. Wystawił przedmiot przed siebie, mocno zaciskając oczy. Poczuł lekki opór i wypuścił nóż z rąk. Pod jego stopami leżała zwijająca się z bólu wampirzyca. Odchyliła głowę pod nienaturalnym kątem i Harry zobaczył rękojeść noża. Ostrza nie było widać, ponieważ było zatopione w gardle kobiety.
 Piękno i życie, które wysysała przed tysiące lat, uciekało szybko, jej usta coraz bardziej wykrzywiały się w koszmarny grymas. Jej suknia zaczęła się drzeć i rozpadać. Kiedy skóra Vassy zaczęła wysychać i kurczyć się, jej oczy błyszczały w śmiertelnej furii.
 U boku Harry’ego znalazł się przerażony Louis. Harry wtulił się w niego, nie chcąc dalej patrzeć na wampirzyce. Jednak pokusa była silniejsza i spojrzał ponownie.
 Vassa złapała nóż, z desperacją usiłując go wyciągnąć z szybko rozpadającego się ciała. Jej piękne dłonie były teraz zniekształcone, a paznokcie żółte i ostre. Louis mocno ściskał Harry’ego. Włosy wampirzycy wypadły, suche upadając na podłogę i się kurczyły. Ostatkiem sił złapała za rękojeść noża. Ostrze poruszyło się, ale nie wypłynęła krew. Zamiast niej tylko promień światła, który rozproszył się w powietrzu. Po korytarzu rozniósł się przeciągły syk, Vassa zapadła się w sobie i umarła. Kiedy Harry zmusił się, aby ostatni raz spojrzeć w jej oczy, już ich nie było.
 Wydawało mu się, że minęły wieku, zanim znowu usłyszał oddech Louis’a. Chłopak cały dygotał, sam też czuł lodowaty chłód. Pozbawiona oczu twarz wampirzycy wciął była zwrócona w ich stronę.
 Louis zaklnął.
-To niewiarygodne. To ją zabiło. Nareszcie postrach całego Nissilum nie żyje. Widocznie tylko śmiertelnik mógł ją unicestwić. – jego ciała zatrzęsło się gwałtownie.
 Wrócili do rzeczywistości.
-Nie możemy tu zostać. Chodźmy stąd. – powiedział Lou i złapał Harry’ego za rękę, wyprowadzając go z pałacu, a potem z Nissilum. Byli teraz na ulubionej łące.
-Przepraszam, że Cię tam zabrałem. Nie powinienem. Teraz będziesz miał kłopoty. I ja też… Wybaczysz mi, Harry? – wyszeptał ze smutkiem w oczy Louis.
-Nic się nie stało. To było… interesujące doświadczenie. – przyznał z lekkim grymasem na twarzy, przypominając sobie Vassę. Za chwilę wtulił się w ciało Louis’a, zasypiając.

20 komentarzy:

Ola pisze...

O w dupe *.*
Ten rozdział suuper, opowiadanie także xD
@Zaawsze_Spoko

imdestinee pisze...

Wiesz co, w połowie rozdziału dodało Ci jakby to samo od początku. Tak tylko piszę jakbyś chciała poprawić ;)
A rozdział jak zwykle świetny, choć przyznam, że trochę się przestraszyłam tej całej Vassy. Mam nadzieję, że faktycznie umarła i już nie wróci, bo aż mnie ciarki przechodzą jak o niej pomyślę ;d
Mam nadzieję, że ojciec Lou jednak zrozumie i nie wyrzuci go z Nissilum. W końcu skoro to taka piękna kraina to powinna tam być tolerancja, jeśli chodzi o gejów no! Ciekawi mnie też co Louis miał na myśli mówiąc Harremu, że będzie miał kłopoty.. Oby to nie znaczyło nic złego.
Ps. Mogę wiedzieć ile planujesz rozdziałów? ;)

shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com

Unknown pisze...

Drastyczne opisy? Nie zauważyłam xD
A tak poważnie, to rozdział świetny :D Szkoda tylko że nie opisujesz więcej z ich spotkań, ale nie wtryniam się w to, bo w końcu Twój wymysł. :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. :)

@Irmina_K

Anonimowy pisze...

Akcja się rozwija *,* Ta Vassa mnie wkurzyła -,- Ciekawa jestem czy Lou będzie wygnany ;o Kocham fragmenty jak są na łące *__*
Czekam na następny!
+btw skopiowało ci się to samo dwa razy ;)
@Katie_Twilight

Anonimowy pisze...

Superasne. Twoj blog i opowiadania sa Niesamowite. Cudownee!!!!
@Zosia_Bejda

Unknown pisze...

Boskie! Mysiu, kocham Cię! Jakie drastyczne opisy? Nie zauważyłam XD A kiedy oni będą mogli... no ten, tego... no KIEDY BĘDZIE +18??
Kocham! @tusia646

Anonimowy pisze...

Ej jest świetnie. Na razie się rozkręca, ale bardzo przyjemnie się czyta. Życzę weny !

Unknown pisze...

MAGICZNE *.*
Tak jak całe twoje opowiadanie .
Ma w sobie to COŚ .Wielkie COŚ.
Czytając każde słowo chcę się więcej i więcej . Aż szkoda kończyć rozdział.
Och to było wiadome ,że Lou I Harry nie będą mieli łatwo . Mam nadzieję ,że jednak nie będą cierpieć .

Pozdrawiam i czekam na kolejny .
@Kalink_Kaa

L a r r y ♥ pisze...

awww ! paadaam ! zaajebistee ! zapraszaam do siebie look-after-you-larry.blogspot.com ! ;]
@olus_333

Malwina pisze...

Jejkuuu *-*
normalnie brak mi słów..
To jest CUDOWNE!
czekam na kolejny <3
@MalwaMalwina

Unknown pisze...

Kochanie brak mi już słów do twojego opowiadania .. To jest takie .. piękne ? wspaniałe ? śliczne ? cudowne ? nie mam pojęcia . może wszystko naraz? PO PROSTU KOCHAM CIĘ I TWOJE OPOWIADANIE ♥
Tego nie da się nie chcieć czytać jak już się zacznie .. naprawdę <33

@BaDumTssssss

Nicole pisze...

Rozdział. Swietny. Niesamoity. Mega. Wsapniała. Po prostu: kjasgdjlsghcljsdcvbglaksdjcvbgl. ;D
No cóż. PO prostu brak mi słów do opisania. ;>

Czekam na kolejny rozdział i zapraszam --> magiczneonedirection.blogspot.com

@Love_Diirection

Blacky pisze...

O cholera ! Ty jestes zajebista ! Bosz ... gdzie ja cie szukalam ze nie moglam znalezc ? O.o to ... to jest geNIALLne

@mary_mlynarska

Anonimowy pisze...

Suupppeeerrr <3 pisz, pisz dalej ;) nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*

Anonimowy pisze...

cudowne rozdział, wogóle opowiadanie jest cudowne <3

fcvnkljfrvgjiorhorfejedwoafvgijoarfehgau będzie 18+? nie mogę się doczekać ;D

czekam na następny rozdział ;)
@roxlovesminaj

kwiatek pisze...

Świetny rozdział. Lou jest niesamowicie słodki. I uroczy. I opiekuńczy. Chyba się zakochałam.
Polubiłam Vassę. Szkoda, że już nie żyje. Była wredną suką. Mniej więcej dlatego ją polubiłam. Tak, tak, wiem, dziwna jestem.
Gratuluję niesamowitego rozdziału.

Joanna
@bloody_lips

Anonimowy pisze...

Larry feels ;3

Jesy pisze...

Szczerze ? Vassa to suka, tak suka, przez którą zaczęłam się martwić o Harry'ego . Serio.
Louis jest taki .. tak uroczy, opiekuńczy i słodki.
A Harry , zupełnie jak mały chłopiec.
Masz talent ;) x
Po za tym reakcja ojca Lou mnie trochę..zniesmaczyła . Nie lubię go już. Ma coś do gejów ? No czemu ?
eh.. jestem głupia xD

Unknown pisze...

wcale nie płacze, wcale.....
@StylesAggie

Unknown pisze...

to jest zajebiste !!!
idealne połączenie świata fantazji z rzeczywistością :)
mam nadzieję, że następne rozdziały będą tak dobre jak te, które już czytałam ;D
@sonieczka_69