No i jestem tutaj ostatni raz...
Macie dodatek +18 z pierwszym razem Larry'ego. :D Przepraszam, nie wyszedł najlepszy.
Ale mam dobrą wiadomość! Za jakieś 2 tyg. pojawi się moje nowe opowiadanie także o Larry'm! *.* Znajdziecie je tutaj: www.skyfall-larry.blogspot.com :)
Enjoy! Do zobaczenia! x
pytania? hejty? cokolwiek? : www.ask.fm/Caliope14
______________________________________
Lou składał delikatne pocałunki na szyi
swojego męża.
-LouLou…
- jęknął Hazz
-Tak?
– szepnął Tommo do jego ucha.
-J-Jestem
gotowy. – sapnął.
-Na
pewno? Wiesz… Że nie musimy tego robić. – zapewnił go, przerywając całowanie i
gryzienie jego skóry na szyi.
-Na
pewno, Loueh. – ujął jego twarz w dłonie. –Tylko z Tobą.
Louis uśmiechnął się i cmoknął go w usta.
-Kto
na górze? – spytał chytrze się uśmiechając.
-Jak
chcesz… Możesz Ty… - Harry zaczął pieścić rękami tego biodra i uda.
-Nie
znałem Cię od tej strony, kocie. – jęknął.
-Najwyższy
czas, byś poznał. – oznajmił, popychając go na poduszki. Nachylił się nad nim i
pocałował jego usta, zjeżdżając w dół, przez szyję, klatkę piersiową – przedtem
ściągając obcisłą koszulę, aż dotarł do rozporka od jego ciemnych spodni.
Złapał w zęby zapięcie i rozsunął rozporek, odpinając guzik rękami. Lou jęknął
na widok Harry’ego – którego nie znał, słodkiego, ale i drapieżnego kociaka,
który brutalnie bawi się jego erekcją, nie pozwalając sobie ulżyć. W tym czasie
Lokaty zsunął obcisłe rurki z jego seksownego tyłka. Przejechał palcem wzdłuż jego
erekcji, na co Louis sapnął rozpaczliwie.
-Harry.
Błagam. Zrób. Coś. – warknął. Hazza uśmiechnął się na widok zmęczonego
Stylinson’a – bo tak teraz oboje mieli na nazwisko. Postanowił mu ulżyć.
Nachylił się nad czarnymi bokserkami swojego
męża i przejechał językiem po podbrzuszu, jednocześnie rękami pieszcząc i
uciskając jego uda. Złapał w zęby bokserki i zwinnie zsunął je z chłopaka, na
co ten głośno jęknął. Jego penis jest
ogromny! Przemknęło przez myśli Harry’ego. Chwycił jego przyjaciela w rękę,
wykonując powolne ruchy w górę i w dół. Ucałował główkę penisa, delikatnie ją zasysając.
Louis krzyknął.
-Nie.
Baw. Się. Ze. Mną. – dyszał ciężko. Lokaty zaśmiał się zwycięsko i wziął całego
penisa do swoim ust. Louis wpatrywał się w bruneta jak jego przyrodzenie znika
i pojawia się w ustach Harry’ego. Jęczał głośno, zaciskając ręce na pościeli.
Doszedł z imieniem Harry’ego na ustach.
-Teraz
Ty spraw, abym doszedł krzycząc Twoje imię, kochanie. – szepnął mu do ucha, na
co Tommo znów się podniecił. Nie umknęło to uwadze Harolda.
-Jesteś
niewyżyty, Stylinson. – zaśmiał się. Lou prychnął, rzucając go na jego
wcześniejsze miejsce. Zerwał z jego koszulkę i równie szybko pozbył się spodni.
-Nie lubię gier wstępnych, a Ty?
-Ja
też nie. – odpowiedział Louis, zdejmując z niego bokserki. Obrócił go na brzuch,
całując jego usta, przez kark, plecy i kończąc na krzyżu. –Masz lubrykant?
-Masz
prezerwatywę? – zapytał Hazz. –Mam lubrykant. – powiedział, wyciągając z
szuflady tubkę.
-Mam
prezerwatywę. – powiedział twórczo Lou, wyciągając ją z kieszeni spodni.
-Cały
czas ją tam miałeś? – zaśmiał się. Lou tylko mu zawtórował.
-Zabawne.
– stwierdził.
-No
bardzo. – oznajmił. –Okay. Bierz mnie. – powiedział bez mniejszych skrupułów.
-Cóż
za bezwstydność. – zakpił Louis, wyciskając na palec i wokół dziurki Harry’ego lubrykant. Rozsmarowywał delikatnie maź.
Przyłożył palec do wejścia Loczka i delikatnie naparł, na co ten sapnął. –Rozluźnij
się… - szepnął mu do ucha, całując w kark, aby dodać mu otuchy. Chłopak trochę
się rozluźnił. Tommo przez chwilę się wahał, bo wiedział, że sprawia tym ból
chłopakowi. Ale wiedział też, że później będzie dobrze.
-Na
co czekasz? – warknął. Niebiesko-szarooki wepchnął do końca palec i uśmiechnął
się. –I z czego się tak cieszysz? – zdziwił się.
-Nie
dasz mi się nacieszyć, wiesz? – zakpił zabawnie.
-Czym?
Wsadziłeś palec do mojego tyłka. Gratulacje! – oboje się zaśmiali. –Dobra,
pokaż na co Cię stać.
Louis przez chwilę się zawahał, ale wyciągnął
palec i założył na swojego przyjaciela prezerwatywę, po czym wycisnął trochę
żelu, rozsmarowując. Przysunął się do Harry’ego i przyłożył penisa do jego
dziurki. Naparł delikatnie i mógłby dać uciąć sobie członka, że Hazz zacisnął
usta.
-Nie
bój się, kochanie. Będę delikatny. – powiedział opiekuńczo Louis, odgarniając
niesforny lok, przyklejony do czoła męża. Naparł jeszcze raz, delikatnie
wchodząc w niego. Pocałował plecy chłopaka, wykorzystując moment jego nieuwagi,
wszedł w niego cały.
-Aaaa!
– krzyknął krótko.
-Wybacz,
szkrabie. – przygryzł dolną wargę.
-Nie
przepraszaj, tylko działaj. – wysyczał. Lou niepewnie poruszył się.
Tommo poruszał się w normalnym dla obojgu
tempie, kiedy dochodzili ze swoimi imionami na ustach i wystrzelając spermą.
Zmęczeni opadli na łóżko.
-Kocham
Cię, kocie. – szepnął Louis w jego usta.
-Ja
Ciebie też kocham, wilkołaczku. – zaśmiał się.
-Wilkołaczku?
– uniósł do góry brew, na co oboje parsknęli śmiechem.
-idziemy
wziąć prysznic? – spytał.
-Razem?
– zapytał Lou z przenikliwym spojrzeniem.
-Jeśli
chcesz. – przygryzł dolną wargę i wyglądał naprawdę słodko.
-Jeszcze
się pytasz! – krzyknął brunet, ciągnąc za sobą Loczka do łazienki.
To była niezaprzeczalnie ich najlepsza noc w
życiu, której nigdy nie zapomną. Robili to z miłości i to było najważniejsze.
Kochali się – i nic więcej im nie było trzeba.